Kiedy ktoś niespodziewanie wepchnie się między faworytów, to zawsze wywołuje pewne poruszenie. Nie inaczej jest również w Fortuna 1 lidze, gdzie przed sezonem, w ciemno, czołowe miejsca w rozgrywkach przydzielano Wiśle Kraków, spadkowiczowi z Legnicy i etatowemu kandydatowi do awansu z Niecieczy. Tymczasem po jedenastu kolejkach na szczycie ligowej tabeli nie widać Białej Gwiazdy ani też Bruk-Betu. Jest za to trapiona w ostatnim sezonie problemami Odra Opole oraz niedoceniany i wciąż niepokonany w lidze Górnik Łęczna.
Od dobrych kilku tygodni w Fortuna 1 lidze, oprócz zachwytów nad liderującą Odrą i płynącym za nią Górnikiem zaczyna funkcjonować pytanie, kiedy wreszcie spuchną? I tak samo, jak przypadku niedawnych historii z Tychów i Lublina można odnieść wrażenie, że odliczanie wciąż trwa. Ale oba zespoły nic sobie z tego nie robią, gromadzą punkty i co najważniejsze nie przegrywają. W Opolu taki ligowy stan bez porażki trwa już od sierpnia. Sześć bramek straconych, osiem spotkań z rzędu ze zdobyczą punktową i cztery do wyrównania klubowego rekordu bez przegranej. Pewnie nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie położenie Odry w poprzednim sezonie (czyt. zapewnione utrzymanie w przedostatniej kolejce) i poważny ubytek kadrowy Macieja Makuszewskiego w trakcie obecnych rozgrywek.
Od pamiętnego zwycięstwa 3:1 przy Reymonta, przez wygraną w Legnicy czy zwycięstwo z GKS-em Katowice – nowy projekt Adama Noconia w tym sezonie po prostu wygląda ciekawie i interesująco. – Taką Odrę, czyli konsekwentną i w stu procentach wykonującą założenia na mecz, chciałbym widzieć – podkreślał często najlepszy trener września w Fortuna 1 lidze. Pytanie, czy jego podopieczni będą potrafili biegać dłuższe dystanse już nie przy Oleskiej tylko (od połowy listopada do końca marca) na tymczasowym obiekcie w Bełchatowie. Jeśli tak, to nieśmiało uchylone dwa lata temu drzwi do Ekstraklasy w barażach z Koroną tym razem mogą zostać roztworzone jeszcze szerzej. Odra na Ekstraklasę czeka już ponad 40 lat!
Rok temu, już ze skromniejszym budżetem i bez kluczowych piłkarzy, do I-ligowego sezonu po spadku przystępował Górnik Łęczna. Kilka tygodni później kibice na trybunach rozpoczęli protest przeciwko Piotrowi Sadczukowi, zarzucając mu fatalne zarządzanie, a spadkowicz na boisku pod wodzą zatrudnionego Marcina Prasoła zakopał się całkowicie na dole zaplecza Ekstraklasy. Wykopywanie z gruzów Górniczego Klubu Sportowego powierzono Ireneuszowi Mamrotowi, który przyszedł ratować ligę, a już za chwilę miał szansę bić się o miejsce barażowe i finał Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa.
Krajobraz po spadku na Lubelszczyźnie zmienił się dziś nie do poznania. Łęczna stała się ligową twierdzą nie do zdobycia – tylko jedna porażka w tym roku. Nikt w lidze nie ma tak ratującego swój zespół bramkarza. Nikt też nie blokuje tak często strzałów rywali, jak robi to ostoja defensywy Lukas Klemenz. Nikt też w lidze nie strzela tylu goli jako pierwszy. – Po trzecim meczu tego sezonu powiedziałem drużynie, że trzy remisy to bardzo dobry wynik. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale mieliśmy Wisłę, Arkę i Miedź – mówił Mamrot kilka tygodni temu dla Meczyków. Dziś Górnik jest jedyną niepokonaną drużyną i drugą z największą ilością zremisowanych spotkań na poziomie centralnym.
W walce o awans nikt tak do końca zespołu Górnika nie traktował poważnie, bo jest kilka innych – bogatszych i ”głośniejszych” drużyn w tej lidze, ale dla zielono-czarnych to chyba lepiej. Świadomi swoich wad i niedostatków, po cichu robią swoje, na nic się nie oglądając. Na razie z sezonu 2023/2024 wycisnęli więcej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Brak porażek, derbowy triumf w Lublinie, seria pięć zwycięstw z rzędu i co najważniejsze stabilizacja, jakiej jeszcze nie tak dawno w Łęcznej próżno było szukać. Ireneusz Mamrot przez ostatnie 10 miesięcy w Fortuna 1 lidze stał się największym specjalistą w wyrywaniu rywalom punktów z gardła w każdy możliwy sposób. Pytanie, czy podobnie jak Odra Opole utrzymają tempo nad resztą ligowego peletonu, który w tym sezonie zdaje się być wyjątkowo wymagający.
Hubert Mikusiński