Niespokojne piątki. Nie zawsze szczęśliwe weekendy. Chwile radości. Momenty smutku. Ciągły stres i ta wieczna niepewność. 90 minut nerwów z przerwami na radość albo zdenerwowanie. Różne scenariusze, kreślone zazwyczaj przez 34 kolejki i finalny efekt, czyli radość lub rozczarowanie… Od piątku wszyscy znowu zaczynamy naszą ulubioną rozrywkę w Ekstraklasie I i II lidze. Jeszcze przed chwilą większość z Was w Warszawie, Lublinie, Pruszkowie, Grudziądzu, Stalowej Woli, Łodzi i Bytomiu leczyła kaca po awansie, a tu już trzeba zaczynać kolejne rozgrywki.

Koniec jednego sezonu za chwilę jest otwarciem kolejnego, pełnego nowych wyzwań, nowych rywali, nowych stadionów, nowych zawodników i nowych nadziei, które przed startem rozgrywek ma każdy z nas. Mistrzowska feta przy Konwiktorskiej czy Hutniczej to już przeszłość, a niedługo prehistoria. Za chwilę nowe piłkarskie marzenia w I czy II lidze zaczną ścierać się z ligową rzeczywistością, która dla wielu w ostatnim czasie okazała się brutalna. Wiedzą o tym najlepiej w Tarnobrzegu, Chojnicach czy też w Polkowicach, gdzie wystarczyły zaledwie dwa lata, aby znaleźć się na futbolowych peryferiach. W ligowym świecie wszystko dzieje się bardzo szybko.

Wystarczy popatrzeć w kierunku Płocka, Gdańska czy Krakowa – miast, które do niedawna kojarzyły się każdemu z Ekstraklasą. Dziś na trybunach Lechii czy Wisły próżno szukać uśmiechów. Póki co bez większych szans na osiągnięcie pełnej satysfakcji (o ile taka istnieje), bez widoków na spokojny, piłkarski żywot, ale ciągle z marzeniami na lepszy czas… Czas, który dla wielu drużyn przez lata oznaczał pozostanie w tym samym miejscu. Najlepiej wiedzą o tym w Katowicach, Głogowie, Bielsku-Białej, Tychach, Elblągu czy Siedlcach. Drużyny, które utknęły w swoich ligach, aby raz na jakiś czas cieszyć się ze zdobytych bramek, momentów chwilowego uniesienia, a później zastanawiać nad przyczynami takiego piłkarskiego zasiedzenia. Fala frustracji, dołującej przez wiele kolejek stagnacji. Lata nerwów z przerwami na radość, po której następuje kolejne zdenerwowanie – dowiozą ten wynik, to miejsce w tabeli?

 Jeśli czytacie ten tekst to chyba albo na pewno jesteście jednymi z tych kibiców swojej drużyny – od Olsztyna, przez Kalisz, Opole, Puławy, aż po Rzeszów. Kibicami, którzy są w stanie zrobić wszystko, aby od najbliższego weekendu, przez kolejne tygodnie, miesiące, a później pewnie i lata śledzić (najlepiej na żywo) mecze swojego zespołu. Ligowy narkotyk, z którego uwolnić się po prostu nie da – niezależnie czy Twoja drużyna wygrywa, czy zalicza nudny, bezbramkowy bez celnego strzału na bramkę w Łęcznej czy Kołobrzegu. Każdy z nas tak ma.

Sezon 2023/2024 (najlepiej z LIGOWCEM) czas zacząć, a jak wiadomo początek czegoś nowego, to niekończące i mnożące się pytania – jaki to będzie sezon i kto w nim, na boiskach I i II ligi odegra główne role? Jak zaprezentują się beniaminkowie i kogo finalnie będziemy musieli za kilka miesięcy pożegnać? Kto nas indywidualnie oczaruje, a kto zespołowo rozczaruje? Na te i wiele innych rozstrzygnięć jeszcze trochę poczekamy, a póki co odliczamy już godziny dzielące nas od inauguracji w Gdyni, Siedlcach, a później na kolejnych stadionach. Mocno wierzę, że najbliższe miesiące będą jeszcze bardziej emocjonujące niż te, które kilka tygodni temu na Wyspie Ligowca, a później w barażach trzymały nas w napięciu do ostatniego gwizdka.

Dobrego sezonu dla wszystkich!

Hubert Mikusiński