Lato, jesień, zima, wiosna – nie ma dobrego momentu i dobrej pory roku na zmianę trenera. W tym sezonie na ławkach trenerskich zdążyło spaść już wiele głów. W II lidze przed sezonem, przez chwilę powiało świeżością i młodością, bo pojawiło się siedmiu nowych szkoleniowców (Pogoń Siedlce, KKS Kalisz, Skra Częstochowa, Wisła Puławy, Olimpia Grudziądz, Stomil Olsztyn i GKS Jastrzębie). Ale po kilku miesiącach wszystko wróciło do ligowej normy. Dziś już na tej nowej, ligowej fali zdołało utrzymać się zaledwie trzech. Pozostałym dziękowali, innych, jak w Sandecji nawet dwukrotnie zmieniali, ale czy to coś dało? Niekoniecznie…

Zwolniono też wielu trenerów piętro wyżej więc można by napisać, że pół każdej z tych lig znalazło kolejnych następców. Dużo, bardzo dużo. Karuzela kręci się w niezłym tempie i chyba nawet śmierdzi mi tu jakimś rekordem. Z czystej ciekawości sprawdziłem sobie tylko, kto pracuje najdłużej. W II lidze jest to Artur Węska z rezerw Lecha, który i tak po sezonie odchodzi więc na prowadzenie powinien wysunąć się Przemysław Gomułka lub Bartłomiej Bobla – o ile zdołają przetrwać. Duet, który wydawać by się mogło pracuje jakoś od niedawna (niecałe dwa lata). W Fortuna 1 lidze póki co najdłuższym stażem mogą pochwalić się trenerzy, którym nie było i nie jest obce siedzieć na beczce prochu czy to w Katowicach czy stolicy. A później są inni. Feio, Misiura i Nocoń z Odry Opole – wyjątki, które nie zmieniają faktu, że ta norma jest… nienormalna.

W dalszym ciągu wystarczy kilka pierwszych potknięć i wina zrzucana jest na trenera. Czasami słusznie, czasami tylko dla świętego spokoju, by uspokoić kibiców, a czasami może i nawet z pewnego przyzwyczajenia – tak jak ostatnio w Niecieczy, gdzie Termalica znowu miała grać w Ekstraklasie. Słyszałem już to wiele razy. Ile to już razy było blisko? Ostatnio przed finałem z Puszczą Niepołomice było najbliżej i się nie udało. Może więc w tym sezonie przez moment sobie pomyślałem, ale z tej myśli już dawno się wycofałem. O powodach pisać nie muszę – sami wiecie i widzicie, co tam na wsi wyprawiają. Lewandowskiego po raz kolejny pogonili, a za chwilę kolejny i pewnie kolejny, a później kolejny…

Szkoda. Są obiekty, są zaangażowani finansowo właściciele – co jest rzadkością w naszych realiach. Takich klubów z potencjałem, niewykorzystanymi możliwościami i wyrzucanymi w błoto pieniędzmi (już niekoniecznie swoimi) jest w tej lidze dużo więcej, ale o tym też przecież doskonale wiecie. Dlatego cieszę się, że zaplecze Ekstraklasy w tym sezonie zrobiło taki swoisty, prawdziwy odsiew – bylejakość nie ma tu prawa bytu, co najlepiej widać na szczycie i samym dole tabeli. Trenerskie hat-tricki w Sosnowcu i Bielsku Białej. Stojąca w miejscu stolica Podkarpacia bez infrastruktury, a po drugiej – tej lepszej stronie trenerzy z jakaś wizją i pomysłem. Nie tylko w Gdyni, Gdańsku, Tychach czy Lublinie, ale w Pruszkowie.

Hubert Mikusiński