Resovia Rzeszów, grająca na tym samym poziomie rozgrywkowym przez chwilę Garbarania Kraków czy niedawno Skra Częstochowa. Ekstraklasowa Warta Poznań, a teraz Puszcza Niepołomice. W polskiej piłce każdy może ograć każdego – i tych teoretycznie lepszych i na pewno bogatszych. Każdy może awansować i każdy – niezależnie od ligi – może mieć też przyzwolenie na swoje marzenia, które nawet po 100 latach istnienia mogą doczekać się spełnienia.
Jest grudzień 2010 roku. W Niepołomicach pracę jako Burmistrz Gminy i Miasta rozpoczyna Roman Ptak. Kiedyś piłkarz grającej w niższych ligach Puszczy. Człowiek z Krakowa, który przez 13 lat swojej samorządowej posługi miał niebagatelny wpływ w rozwój i działalność klubu. Klubu, na który przez lata wszyscy (poza miejscowymi kibicami) patrzyli raczej z przymrużeniem oka i dystansem. Niewielkie miasteczko, wąskie boisko, ciasne klubowe korytarze, mały, kameralny stadion i rosnąca z każdym kolejnym rokiem drużyna, która nie zadowoliła się w lidze grą w środku stawki czy też poszukiwaniem przygód w rozgrywkach Pucharu Polski.
Jak to w ogóle możliwe, że klub z małego, podkrakowskiego miasteczka dostąpił zaszczytu gry w Ekstraklasie? Aby to wszystko sobie poukładać trzeba cofnąć się ponownie do 2010 roku i późniejszego awansu do II ligi, którą przez problemy innych klubów udało się utrzymać w Niepołomicach. Puszcza pierwszy trudny moment przetrwała, aby w kolejnym sezonie otrzeć się o awans do I ligi. Rok później niespełnione pragnienia o wyższej klasie rozgrywkowej zostały zaspokojone tylko na chwilę. Jeden sezon spędzony na zapleczu Ekstraklasy i szybki zjazd do II ligi, w której Puszcza dopiero w ostatniej kolejce była w stanie zapewnić sobie utrzymanie. Moment, który nadał nowy kierunek historii klubu.
Mniej więcej w takich okolicznościach rozpoczęła się historia człowieka, który kilka lat później, przez lokalną społeczność zostanie mianowany Napoleonem Niepołomic. Aby zrozumieć trenerski fenomen Tomasza Tułacza w Puszczy Niepołomice trzeba tym razem już cofnąć się do 2014 roku, kiedy na finiszu rozgrywek, w nieprawdopodobnych okolicznościach prowadzona przez niego Siarka Tarnobrzeg przegrywa – wydawać się mogło – pewny awans do I ligi. Trzy miesiące po tych wydarzeniach, w dość niejasnych okolicznościach Tułacz żegna się ze swoim dotychczasowym pracodawcą. Zaskoczenie tym większe, że jego drużyna przed chwilą pokonała Górnik Wałbrzych 3:1 i wskoczyła na II-ligowe podium.
Rok później Tułacz zjawia się w Niepołomicach i zostaje tam do dnia dzisiejszego. Najdłużej pracujący na szczeblu centralnym trener (w sierpniu minęło 8 lat pracy w jednym klubie) już w drugim swoim sezonie znalazł się z Puszczą na drodze powrotnej do I ligi. Wiosną jego zespół minął w ligowej tabeli Radomiak Radom i zajął trzecie miejsce premiowane awansem. Kolejne podejście Żubrów na zaplecze Ekstraklasy trudno było już traktować w kategorii przypadku czy chwilowej ciekawostki. Puszcza, której co sezon niektórzy wmawiali, że będzie broniła się przed spadkiem rosła powoli, stopniowo, stając się zespołem rozsądnie budowanym w oparciu o przemyślany plan Tułacza wraz z włodarzami klubu.
– My bardzo spokojnie podchodzimy do tego sezonu. Każdy punkt jest naszym dodatkowym plusem, a nie stratą – oznajmił na naszym kanale w październiku Marek Bartoszek. Prezes Puszczy zdawał sobie doskonale sprawę, że przy K2 nigdy nie mogło być mowy o żadnych nerwowych ruchach, czy też hurtowej wymianie piłkarzy. Wszystko oparte było na wzajemnej współpracy i ogromnym przekonaniu do Tomasza Tułacza. Trenera, który w każdym sezonie budował wokół siebie zaufanie wynikami i wykorzystywał swoją doskonałą znajomość piłkarskiego Podkarpacia, na którym spędził całą swoją piłkarską przygodę i większą część trenerskiej- można już to napisać – kariery. To właśnie z rodzinnego Mielca (ale nie tylko) do Niepołomic co roku zabierał to co najlepsze. Asystent Łuc i Kula, trener bramkarzy Dydo, zawodnicy Kruk, Bartosz, Mroziński, Kramarz, Wójcik, a nawet rzeczniczka Sępek pracująca wcześniej w Stali Mielec. Przed nimi do Puszczy z Solskiego 1 i niedalekich okolic trafili też inni – Jopek, Klisiewicz, Kościelny, Sitek, Stefanik oraz przede wszystkim duet, który z Niepołomicami związany jest od wielu lat.
Dośrodkowujący Hubert Tomalski i strzelający w dogrywce decydującą bramkę głową z Termalicą Konrad Stępień. To właśnie ta dwójka w symboliczny sposób zwieńczyła wieloletnie dzieło Tomasza Tułacza w Niepołomicach. Człowieka, który kilka lat temu przyglądał się właśnie tym zawodnikom z perspektywy boiska, a później trybun w Tarnobrzegu. Obaj z tego samego rocznika. Obaj przez wiele lat z niespełnionymi marzeniami o grze w Ekstraklasie. – Moim celem jest gra w Ekstraklasie. Powiedziałem to sobie, że muszę tam zagrać. 99% osób może się będzie śmiać z tego, może jestem jedyną osobą, która w to wierzy, ale będę pracować aby to osiągnąć. Nie wiem czy w wieku 29 lat, czy wcześniej, ale wierzę, że mi się uda – mówił kilka lat temu Tomalski. Po wielu latach to marzenie się spełniło.
Kilka lat temu Puszczę niewiele osób traktowało poważnie, bo nikt tak naprawdę też nie wiedział, na co było stać ten klub. Aż do 11 czerwca 2023 roku. Nikt też (poza kibicami z Niepołomic i okolic) nie wyobrażał sobie, aby ten – co by nie pisać – mały klub nagle był w stanie wskoczyć do piłkarskiej elity. Tymczasem Tułacz i spółka zagrali Wiśle Kraków, Termalice i wielu innym klubom na nosie. Niezależnie od poziomu rozgrywkowego w polskiej piłce awansować może każdy – mały, duży, bogaty, biedny, z wielkim lub małym stadionem. Puszcza to jeden (może nie najpiękniejszy), ale na pewno największy kopciuszek ostatnich lat w polskiej piłce, który za chwilę zagra w Ekstraklasie. Ciekawe, kto spełni to marzenie za rok…
Hubert Mikusiński