fot. Puszcza Niepołomice

Spotkanie godne finału baraży o Ekstraklasę — tak pokrótce można podsumować to, co w niedzielne popołudnie wydarzyło się na stadionie w Niecieczy. Ostatecznie po toczonej w szybkim tempie, pełnej dramaturgii, zwrotów akcji i bramek konfrontacji – grono beniaminków Ekstraklasy uzupełniła Puszcza Niepołomice, pokonując po dogrywce miejscową Termalicę Bruk-Bet Niecieczę 3:2. Dla podopiecznych Tomasza Tułacza był to pierwszy historii awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce.

Po pierwszej połowie raczej niewiele okoliczności zapowiadało taki obrót spraw. Dość powiedzieć, że więcej z gry mieli gospodarze, co dobitnie potwierdzała statystyka posiadania piłki, która wskazywała 70% do 30% na korzyść „Słoników”, ale nie przełożyło się to na wiele celnych strzałów bramkowych, gdzie z kolei statystyka strzałów w światło bramki przedstawiała się na poziomie… 2:2.

Z pewnością jednak nie będzie przesadą stwierdzenie, że w drugiej części spotkania obie ekipy zdecydowanie bardziej się odsłoniły i zagrały w otwarte karty. Potwierdziła to zresztą już pierwsza akcja po wznowieniu gry, gdy dośrodkowanie z prawej strony Marcela Błachewicza strzałem głową na bramkę zamienił czeski napastnik Tomáš Poznar. Na ripostę gości nie trzeba było długo czekać. Już 5 minut później, dośrodkowanie z lewej strony autorstwa Marcela Pięczka, precyzyjnym strzałem głową sfinalizował snajper „Żubrów” Artur Siemaszko. 10 minut później po nieco kuriozalnej sytuacji, pierwszy raz w tym spotkaniu z prowadzenia mogła cieszyć się Puszcza, gdy po dośrodkowaniu Piotra Mrozińskiego futbolówka trafiła do Roka Kidrića, a ten nabił bardzo niefortunnie interweniującego Andreja Kadleca, który…. finalnie umieścił piłkę we własnej bramce. Termalica nie dawała za wygraną i już 10 minut później Maciej Ambrosiewicz wypatrzył pozostawionego bez żadnej asekuracji w polu karnym niepołomiczan Murisa Mešanovića, który bez przyjęcia huknął w prawe okienko bramki bezradnego w tej sytuacji Kewina Komara, wyrównując tym samym stan rywalizacji na 2:2. Do końca regulaminowego czasu gry wynik spotkania nie uległ już zmianie, wobec czego prowadzący zawody Paweł Raczkowski zarządził dogrywkę. Ostatecznie po precyzyjnym dośrodkowaniu Huberta Tomalskiego, bramkę na wagę awansu dla ekipy z Niepołomic w 99 minucie zdobył Konrad Stępień. W 123 minucie powinno być 4:2, kiedy Dominik Frelek po efektownym rajdzie przez połowę boiska odegrał piłkę do Tomalskiego, który mając przed sobą pustą bramkę, trafił w słupek.

Mimo heroicznych ataków miejscowych, goście nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa i historyczny awans obchodzącej 100-lecie istnienia Puszczy Niepołomice do Ekstraklasy, stał się faktem.

Czuję ogromną satysfakcję. To jest nieprawdopodobne uczucie. Jestem tak dumny ze swoich zawodników i to, co oni dzisiaj wykonali, to jest niebotyczne. Myślę, że zrobiliśmy dzisiaj niemożliwe dla wielu obserwatorów. Szczęście to jest małe słowo. To jest coś, na co pracowaliśmy tyle lat, wspólnie z osobami zarządzającymi klubem, kibicami, zawodnikami. Bycie w Ekstraklasie dla takiego małego klubu jak Puszcza Niepołomice, to coś niesamowitego, ale się zdarzyło i to pokazuje, że ci niekoniecznie wielcy mogą, potrafią i są skuteczni w tym, co robią. (…) Jakbym mógł teraz, to tych wszystkich zawodników bym przytulił i ucałował w czoło — mówiąc, że spełnili wiele marzeń, wielu osób — komentował tuż po spotkaniu przeszczęśliwy szkoleniowiec Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz.

Co zrozumiałe, zupełnie inne emocje towarzyszyły bramkarzowi i zarazem kapitanowi Termaliki — Tomaszowi Losce: Jako kapitan Termaliki chciałbym pogratulować drużynie Puszczy i życzyć im powodzenia w Ekstraklasie, bo mają swój styl. Wygrali z Wisłą Kraków w pierwszym barażu, a dziś wygrali u nas, gdzie bardzo mało drużyn w tym sezonie dało radę u nas wygrać. (…) Trzeba oddać szacunek Puszczy, że mają jakiś pomysł i go realizują. Byli do bólu skuteczni. Ma się konkrety, jest się skutecznym, to wygrywa się mecze. Dzisiaj niestety my nie mieliśmy na tyle konkretów, żeby bardziej się przeciwstawić Puszczy, chociaż do ostatniej minuty dogrywki były emocje. Daliśmy z siebie maksa. (…) Walczyliśmy w tym sezonie o awans, ale zawaliliśmy pierwszą rundę. Wiedzieliśmy, że baraże to loteria. (…) Chcieliśmy awansować jak każdy, bo to jest medialnie fajnie, to są większe pieniądze i łatwiejsza szansa dla piłkarzy, żeby się wybić. Co mam mówić — też zagrałem parę meczów w Ekstraklasie i parę meczów w I lidze i wiem jak tu się ciężko gra i wiem, jak trzeba się będzie za przeproszeniem napieprzać w tej lidze, żeby być w tym punkcie, w którym byliśmy dzisiaj.

Tomasz Figat