
I wreszcie nastał, długo wyczekiwany (niekoniecznie przez maturzystów) miesiąc maj. Czas egzaminów dojrzałości w szkolnych ławkach i na II-ligowych boiskach, gdzie w najbliższych tygodniach będą ważyły się losy wielu drużyn. Jedni, jak liderującą Pogoń Grodzisk Mazowiecki i podążająca za nią Polonia Bytom mogą za chwilę ukończyć rozgrywki z wyróżnieniem. Inni jak Wieczysta Kraków robią wiele, aby szykować się już do barażowej poprawki, a jeszcze inni jak Podbeskidzie Bielsko-Biała i niemal połowa ligi chcą powalczyć o przepustkę do ligowej nauki na nieco wyższym poziomie. Ligową maturę na poziomie II ligi czas więc zacząć.
A zacząć ją najlepiej od Grodziska Mazowieckiego i Bytomia, gdzie kolejno Pogoń i Polonia mogą już w sobotę i niedzielę uczynić kolejny, duży krok w kierunku zaplecza Ekstraklasy. Wystarczy tylko i aż ograć rezerwy Zagłębia Lubin i Wieczystą Kraków. Teoretycznie, gdy spojrzy się na arkusz zwany tabelą trudniejsze wyzwanie czeka pod naszym czujnym okiem (będzie vlog!) Królową Śląska. Ale czy aby na pewno? Gdy popatrzy się wnikliwie na inny arkusz z punktową rozpiską za 2025 rok, to podopiecznych Łukasza Tomczyka zobaczymy na jej szczycie, a ligowego krezusa z Krakowa, do niedawna przepychającego się z Polonią Bytom o pozycję wicelidera w drugiej części (13 miejsce) ligowej stawki z większą ilością porażek niż zwycięstw.

Wieczysta Kraków w rundzie rewanżowej kompletnie się pogubiła – zarówno na boisku, jak i poza nim, a jej seria trzech spotkań z rzędu bez zwycięstwa jest najgorszym ligowym momentem od dwóch lat. Zupełnie inaczej piłkarskie sprawy mają się w Bytomiu, gdzie Polonia od poprzedniego sezonu kroczy w I-ligowym kierunku. Niebiesko-czerwoni tej wiosny potkają się (czyt. porażka) znacznie rzadziej niż np. liderująca nieprzerwanie od drugiej kolejki Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Beniaminek nie dość, że lekko wyhamował, przegrywając trzy z ostatnich pięciu potyczek, to jeszcze w skutek czerwonej kartki i surowej kary od PZPN, aż na pięć spotkań stracił odesłanego na trybuny Marcina Sasala.
Na ostatnim zakręcie tego sezonu – chociaż dla tego klubu, to była od dawna prosta i pusta jezdnia – z wyścigu o najwyższe cele za pomocą barażowej rozgrywki na pewno nie wypisze się Chojniczanka. W Chojnicach już dobre kilka miesięcy temu ze spokojem przyjęto wiadomość, że dwa pierwsze miejsca w TOP 6 zarezerwowane są po prostu dla innych zespołów. Takiego poczucia bezpieczeństwa w ligowej tabeli nie mogą mieć za to inni, etatowi kandydaci do powrotu na zaplecze Ekstraklasy, czyli np. spadkowicze. W Zagłębiu Sosnowiec (jeszcze gorzej punktującemu w 2025 roku niż Wieczysta Kraków) postanowili dotrzymać tradycji i w kolejnym już 20 z rzędu sezonie sięgnąć po nowego trenera, dziękując tym samym za współpracę Markowi Saganowskiemu. W Rzeszowie zaś po sześciu miesiącach przypomnieli sobie, czym tak naprawdę jest zwycięstwo w roli gospodarza.

Nieco lepiej sprawy mają się pod Klimczokiem. Tam akurat nie trzeba mieć zdolności dedukcyjnych Sherlocka Holmesa, aby dojść do wniosku, że najważniejszym celem Górali w końcówce tego sezonu jest zdobycie jak największej liczby punktów i walka w barażach o szybki powrót na zaplecze Ekstraklasy. Podbeskidzie ma ochotę jeszcze namieszać, co pokazały nie tylko wygrane, derbowe spotkanie z Rekordem, ale przede wszystkim ostatnie tygodnie. Trwająca, obecnie najlepsza w lidze seria sześciu spotkań bez porażki sprawia, że powtarzane od lat do znudzenia przez wszystkich hasło: idzie! idzie! Podbeskidzie nie traci na swojej wartości.
W tej wielkiej, barażowej szamotaninie po remisie z Wieczystą Kraków i zwycięstwie w Sosnowcu odnalazł się również Świt Szczecin. Beniaminek, który rok temu, spośród wszystkich III-ligowych drużyn pierwszy zaklepał sobie awans, w ostatnim czasie z łatwością pokonuje stopnie w drodze na swój szczyt możliwości. Tej wiosny sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi trochę nieoczekiwanie wziął pewien, pazerny w polu karnym chłopak po przejściach. Krzysztof Ropski – napastnik Świtowców tej wiosny strzelił tyle bramek, ile nie był w stanie zdobyć w żadnym z poprzednim z poprzednich czterech sezonów. Wychodzi więc na to, że zaskakujący swoich rywali (nie tylko w pierwszym kwadransie gry, gdzie zdobyli najwięcej goli) Świt potrafi zagrozić w tej lidze każdemu i – co chyba nawet ważniejsze – nie robi tego w sposób przypadkowy, czego do końca nie mogą o sobie powiedzieć inni, bardziej doświadczeni ligowi maturzyści.
Hubert Mikusiński