1/4 sezonu już za nami. Jeszcze do piątku jedni, jak Radunia Stężyca nie zwalniali i nie przegrywali. Drudzy, jak Kotwica Kołobrzeg czy Olimpia Elbląg po niemrawym początku sezonu do ligowej czołówki powoli się skradali. Inni, jak beniaminkowie ze Stalowej Woli i Bytomia wciąż oswajali się z nowymi rozgrywkami. A jeszcze inni jak Sandecja Nowy Sącz czy Chojniczanka Chojnice leczyli kaca po spadku. Po ostatniej, ligowej kolejce na boiskach II ligi trochę się pozmieniało.

PIĄTEK Z LIGOWĄ CZOŁÓWKĄ

Początek 10. serii gier II ligi należał do dawnej i obecnej ligowej czołówki. Kolejkę rozpoczęła Wisła Puławy, w której ostatnio ponoć się nie przelewa. Liderująca do niedawna Duma Powiśla w ostatnich tygodniach znacząco wyhamowała i z rezerwami Lecha Poznań tylko zremisowała. Sześć ostatnich spotkań i tylko jedno zwycięstwo w Krakowie z ostatnią Sandecją sprawiło, że podopieczni Michała Pirosa zaliczyli mocny zjazd w sam środek ligowej tabeli.

Najciekawsze i najistotniejsze dla układu tabeli w tej kolejce rozegrały się chwilę później w Chojnicach i Kaliszu, gdzie miejscowi podejmowali kolejno Radunię oraz Hutnik. Niepokonana na własnym terenie Chojniczanka, która w poprzedni weekend zaczęła odrywać się od ligowego dna w Kaliszu (pierwsza wyjazdowa wygrana od ponad roku) tym razem na dobre wydostała się ze strefy spadkowej pokonując niepokonanego lidera ze Stężycy. – Byłem po prostu przekonany, że ta praca w codziennych zajęciach da efekt – mówił po spotkaniu Krzysztof Brede. Na takie okazałe zwycięstwo zwieńczone pięcioma trafieniami Chluba Grodu Tura czekała blisko dwa lata.

Znacznie mniej czasu, aby wrócić na ligowy szczyt potrzebował KKS Kalisz. Gospodarze w 26 minut rozprawili się z Hutnikiem i odnieśli szóste zwycięstwo w tym sezonie – najwięcej w całej lidze. Znakiem nowej jakości lidera rozgrywek staje się wpisujący po raz piąty i szósty na listę strzelców w tym sezonie Hubert Sobol. – Wielu rozpaczało za Piotrkiem Gielem, a dziś jest Sobol i wiem, że Huberta stać na więcej, więcej i jeszcze więcej, codziennie z nim o tym rozmawiam, a czasami obrzucam go epitetami, jeśli gra tak jak ostatnio (mecz z Chojniczanką) – komentował na gorąco poczynania swojego napastnika uśmiechnięty trener KKS-u Paweł Ozga.

SOBOTA Z BRAMKAMI

W sobotę na boiskach II ligi zameldowały się zespoły, które od początku sezonu miały być zamieszane w walkę o najwyższe cele. Ligowa rzeczywistość jednak nieco pokrzyżowała plany błąkającego się przez dłuższy czas w dolnych rejonach tabeli Stomilu oraz ostatniej w lidze Sandecji. Oba kluby miały za sobą już zmiany na trenerskich ławkach oraz bardzo bogatą historię, jeśli chodzi o rywalizacje na zapleczu Ekstraklasy. Z 13 ostatnich potyczek w Olsztynie goście tylko trzykrotnie wychodzili zwycięstwo i nie wiele w tym temacie nie zmieniło się również tym razem (czyt. porażka 0:1). Sandecja bez gola, punktów i póki co nadziei na lepsze położenie w ligowej tabeli.

Swoją sytuację w ligowej tabeli w znaczący sposób poprawiła Kotwica Kołobrzeg, która w poprzednim tygodniu przemierzyła znacznie więcej (ponad 1700) kilometrów niż wyżej wymienieni poprzednicy z Nowego Sącza do Olsztyna. Faworyt rozgrywek najpierw odrobił zaległości w Lubinie strzelając zwycięskiego gola (wygrana 3:2) tuż przed końcowym gwizdkiem, a kilka dni później roztrwonił w samej końcówce dwubramkowe prowadzenie z Pogonią Siedlce.

W II lidze próżno szukać drużyny z tak imponującą serią, jak Skra Częstochowa. Spisywany na straty przed startem rozgrywek spadkowicz od kilku tygodni czasu utrzymuje kontakt ze ścisłą czołówką, traci mało bramek i nie przegrywa już od sześciu spotkań. W sobotę szóstej drużynie ligi rady nie dał wicelider z Lubina (porażka 0:2) dla którego była to druga przegrana odniesiona w jedynym tygodniu.

NIEDZIELA Z BENIAMINKAMI

Ostatnie akcenty tej kolejki należały do beniaminków. Niezwykle ważne spotkanie nie tylko dla układu w ligowej tabeli rozegrała Stal Stalowa Wola z Polonią Bytom. Dla gospodarzy mecz sezonu pod względem kibicowskim miał być idealną okazją na rehabilitację za wydarzenia z poprzedniego weekendu w Krakowie. – Wiem, że oczekiwania wzrosły wraz z awansem i cały klub pracuje, aby zrobić kolejny krok do przodu na wielu płaszczyznach. Bądźmy jednym zespołem, kiedy wygrywamy, ale również gdy przegrywamy – apelował po przegranym meczu z Sandecją Ireneusz Pietrzykowski. Stal na spotkanie przy Hutniczej z Polonią czekała blisko siedem lat i podobnie jak wtedy tak i tym razem zadecydował jeden gol strzelony przez gospodarzy.

W Łodzi specjalnością innego beniaminka stały się bramki zdobywane w ostatnim kwadransie gry. W II lidze nikt nie robi tego częściej niż ŁKS II, który dzięki trafieniu Jowina Radzińskiego pozostał w gronie pięciu niepokonanych drużyn (Radunia, Hutnik, Chojniczanka i Polonia Bytom) na własnym stadionie. Nie potrafiąca zachować czystego konta na wyjazdach od połowy marca Olimpia Elbląg po niedzielnym spotkaniu ma więc czego żałować. Atak na ligowy szczyt tabeli trzeba przełożyć na kolejny weekend i starcie ze Stalą Stalowa Wola.

PONIEDZIAŁEK Z EMOCJAMI

Ostatnie ligowe potyczki nie należały do tych udanych dla drużyn, które zamykały 10. serię spotkań w II lidze. Najwięcej straconych goli w ostatnich tygodniach i najmniej (poza Sandecją) zdobytych punktów nikogo nie mogły napawać specjalnym optymizmem. GKS Jastrzębie i Olimpia Grudziądz od pewnego czasu w lidze grały słabo, nieporadnie, bez przekonania, ale tym razem było trochę inaczej. Beniaminek zagrał dwa mecze w jednym – lepszy w pierwszej połowie, którą wygrał 2:0 i gorszy w drugiej, gdzie rywal z Jastrzębia Zdroju wbił mu trzy bramki sięgając po upragniony komplet punktów.

Hubert Mikusiński