Kto na początku sezonu mógł przypuszczać, że pojedynek niewygrywającego Znicza z pogrążonym w głębokim kryzysie Motorem kilka miesięcy później urośnie do miana HITU KOLEJKI. W Wielką Sobotę (godz. 14:45) oba, najlepiej obecnie punktujące w tym roku (i grające?) kluby w II lidze spotkają się w Pruszkowie, aby dalej podążać w I ligowym kierunku.
Wobec kolejnego potknięcia Kotwicy i jutrzejszej, ewentualnej straty punktowej Polonii, gospodarze mają szansę, aby Wielkanoc spędzić na pozycji lidera. W Pruszkowie, mimo kilku przebłysków rok temu chyba mało kto spodziewał się takiego scenariusza. Tymczasem w obecnych rozgrywkach, Znicz na swoim koncie ma najwięcej (14) zwycięstw i – co w pełni zrozumiałe – na tym etapie rozgrywek ma znacznie więcej punktów niż podczas całego poprzedniego sezonu. – Wszyscy jesteśmy głodni sukcesu – mówił przed startem rundy Mariusz Misiura. Trudno mu nie przyznać racji, gdy popatrzy się na dokonania, czy to strzeleckie byłego zawodnika Motoru Macieja Firleja (17 bramek), czy ogólnie zespołu, który w stawce wszystkich ekip od Ekstraklasy do II ligi jest najbardziej (o tym później) bezkompromisową drużyną.
Jeszcze większy głód sukcesu od wielu lat towarzyszy w Lublinie. Zaspokoić próbuje go Gonçalo Feio, który otrzymał niebagatelny kredyt zaufania od właściciela klubu oraz kibiców. Portugalczyk w swojej dotychczasowej przygodzie z Motorem poniósł tylko dwie ligowe porażki (Polonia i Stomil) i jest na dobrej drodze, aby ze swoją drużyną osiągnąć coś, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwością. Stefa barażowa (4 punkty straty) wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Zwłaszcza gdy popatrzy się na tegoroczne dokonania lubelskiego klubu, który ma najlepszy i zarazem niemal identyczny bilans, jak Znicz – 5 zwycięstw, 1 porażka, 14 bramek strzelonych i jedna mniej stracona.
O ile lepsze czasy w Lublinie mają związek z kilkoma osobami, o tyle w obchodzącym w tym roku swoje 100-lecie Zniczu w klubową stabilizację zamieszany był m.in. Robert Lewandowski. Napastnik Barcelony swoimi przenosinami do Katalonii zapewnił ekwiwalent (ponad 2 miliona euro) za wyszkolenie. Rewelacja sezonu z Pruszkowa ma więc pełne prawo marzyć o urodzinowym prezencie, jakim bez wątpienia byłoby powrót na zaplecze Ekstraklasy oraz o pokonaniu najbliższego rywala.
Jesienią oba kluby w Lublinie nie zdołały znaleźć drogi do bramki i podzieliły się punktami. Dla podopiecznych Mariusza Misiury (na zdjęciu) był to ostatni remis, jaki jego drużyna zanotowała w tym sezonie i jedno z ostatnich spotkań, w jakim nie byli w stanie zdobyć gola na terenie przeciwnika. Od wizyty na Arenie Lublin Znicz rozegrał 17 spotkań i z żadną drużyną w lidze nie poszedł na kompromis. W Wielką Sobotę, gdzie stawka spotkania jest spora tylko zwycięstwo przybliży jedną ze stron do celu, który jeszcze na początku rozgrywek w przypadku obu klubów wydawał się mało realny.