Wyszarpany w Wólce Pełkińskiej i Sieniawie. Okupiony cierpieniem z Wisłą Sandomierz i rezerwami Cracovii. Zwieńczony historycznym, podwójnym triumfem w derbach ze Stalą i zwycięstwem z Łagowem. Rok temu awans Siarki do II ligi miał wyjątkowy i niepowtarzalny smak. W Tarnobrzegu rozgrywki wygrali nie zasobnością klubowego portfela, tylko pomysłem, zespołowością, charakterem, jednością i wysokością przy stałych fragmentach gry. Po 11 miesiącach i powrocie na II-ligowy szlak Siarkowcy zawracają w drugą stronę – z powrotem do ligi, która dla wielu drużyn stała się przekleństwem.

Na Serbinowie, Dzikowie, a przede wszystkim przy Alei Niepodległości 2 – w Tarnobrzegu co tydzień handlowano nadzieją. Czasem zbyt naiwnie, czasem może zbyt przesadnie i nieco propagandowo. Czasem może też niepotrzebnie. Rok temu wszyscy przeżywali ogromną radość na placu Bartosza Głowackiego i patrzyli z nadzieją na II-ligową przyszłość, która wreszcie miała okazać się łaskawsza niż podczas poprzedniego awansu po latach. Nic z tych rzeczy. Siarka swój kolejny (pewnie nie ostatni) rozdział pt. II liga Tarnobrzeg kończy ponownie w maju, tego samego dnia co zawsze. Nie ma chyba bowiem w ostatnim czasie bardziej koszmarnego i smutnego dnia tygodnia niż właśnie ta ostatnia niedziela. Dekadę temu klęska z wtedy jeszcze II ligową Wisłą w Płocku, rok później katastrofa w Siedlcach. Cztery lata temu spadek do III ligi w nieprawdopodobnych okolicznościach i teraz znowu droga powrotna w piłkarską otchłań. Najszybciej ze wszystkich – wyjątkowo boleśnie. Z najmniejszą ilością punktów, zwycięstw i zdobytych bramek. Koszmar, o którym wszyscy w Tarnobrzegu chcieliby szybko zapomnieć, ale tak się niestety nie da.

Przez najbliższe dni, tarnobrzeska, tak liczna mimo słabych wyników publiczność będzie oglądała rozgrywki już beznamiętnie. Bez większych emocji i nadziei na przyszłość. Zamknięcie jednego cyklu jest otwarciem kolejnego, a sukces lub porażka, to oczywiście zapowiedź kolejnych pytań – zwykle nieprzyjemnych. Kiedy możliwy powrót? Czego zabrakło? Na to drugie już dziś można śmiało odpowiedzieć – wszystkiego po trochu. Szczęścia, ale też umiejętności, możliwości, skuteczności, doświadczenia, ludzi, punktów, pewnie też zdrowia. W przekroju całego sezonu zawiedli Ci, których tarnobrzeski kibic po awansie mógł być w 100% pewien. Od rzadko podnoszącego się z ławki Kamila Adamka, przez Marcina Stefanika i Piotra Kwaśniewskiego, po Ivana Agudo, który nie był już tym samym Ivanem III-ligowym Agudo. Przy Alei Niepodległości 2 nie rozczarowali właściwie tylko pojedynczy piłkarze. Można było policzyć tylko na palcach jednej ręki (bramkarz Muzyk, obrońca Bierzało, młodzieżowiec Bieniarz). Wstydu nie przynieśli też cierpliwi kibice – spragnieni emocji w mieście, gdzie sport w ostatnich latach rozmienił się na drobne. Mimo słabych, a momentami beznadziejnych wyników stanowili czołową frekwencję tej ligi.

Ulotne chwile radości, ciągły stres, niepewność, złość, smutek rozczarowanie, brak szczęścia. Niespokojne piątki i najczęściej zepsute weekendy. Bez szans na osiągnięcie satysfakcji i bez widoków na spokojny, satysfakcjonujący ligowy żywot w II lidze. Taki to już ciężki los kibica Siarki Tarnobrzeg, naznaczony bólem, cierpieniem, ale i też chwilami radości, które szybko zamieniały się w koszmar i kolejną w ostatnich latach piłkarską tułaczkę. Nieustanna (niekoniecznie po tych najwyższych szczeblach rozgrywkowych) wędrówka będzie kontynuowana w miejscach, gdzie życie piłkarskie bywa bardziej udręką niż przyjemnością.

Żegnaj Siarko – obyś niedługo wróciła bardziej przygotowana do II ligi i miała w niej więcej szczęścia.

Hubert Mikusiński