21 bramek, na które złożyły się 3 zwycięstwa gospodarzy, 1 wygrana gości i aż 5 remisów. Tak od strony statystycznej prezentuje się zbiorczy bilans zakończonej w niedzielę 32 serii gier eWinner II ligi, która przyniosła pierwsze rozstrzygnięcia w kontekście awansów i spadków z drugoligowej elity. Tradycyjnie nie zabrakło pięknych jak i kuriozalnych bramek, zwrotów akcji, barwnych komentarzy i ciętych ripost trenerów na konferencjach prasowych. Tym bardziej zachęcamy do zapoznania się z naszym cotygodniowym, a Waszym wyczekiwanym i ulubionym podsumowaniem wydarzeń z drugoligowych aren!
Pierwszy gwizdek tej kolejki zabrzmiał w piątek o godzinie 17:00 w Jastrzębiu, gdzie miejscowy GKS podejmował walczącą o utrzymanie Garbarnię Kraków. Mimo że spotkanie z większym animuszem rozpoczęli zawodnicy z krakowskiego Ludwinowa, to w 31 minucie z prowadzenia cieszyli się gospodarze po bramce Grzegorza Stanclika poprzedzonej fatalnym błędem bramkarza gości Xaviera Dziekońskiego. W 42 i 45 minucie kolejne dwa ciosy wyprowadzili jastrzębianie za sprawą wspomnianego Stanclika oraz Jewhenija Zacharczenki, na co krakowianie byli w stanie odpowiedzieć jedynie bramką Marka Assinora z 64 minuty, w efekcie czego szanse „Brązowych” na uratowanie II ligi są już czysto iluzoryczne. Mecz jest dobrym podsumowaniem tej rundy. Myślę, że właśnie tak wyglądała Garbarnia przez całą rundę wiosenną. Gdyby ktoś mi w 30 minucie powiedział, że do przerwy będziemy przegrywać 3:0, to kazałbym mu się puknąć w głowę. Mieliśmy absolutną kontrolę nad wydarzeniami. Graliśmy naprawdę niezłe zawody do tego momentu, kiedy straciłem dwóch środkowych pomocników. (…) Ostatni kwadrans pierwszej połowy był dla nas fatalny w skutkach — mimo że w pierwszej połowie stworzyliśmy sobie chyba z pięć sytuacji, to nie potrafiliśmy strzelić bramki i w zasadzie było pozamiatane. W drugiej połowie nie byliśmy już w stanie odwrócić losów meczu — mówił po spotkaniu opiekun gości Maciej Musiał.
Do bardzo ciekawie zapowiadającej się potyczki doszło w drugim z piątkowych spotkań, w którym mierząca w bezpośredni awans do I ligi Kotwica Kołobrzeg podejmowała polujący na strefę barażową Motor Lublin. Mimo że w statystyce posiadania piłki oraz celnych strzałów na bramkę przodowali lublinianie, to finalnie spotkanie zakończyło się nikogo specjalnie niezadowalającym bezbramkowym remisem. Pomimo ogromnego szacunku dla rywala uważam, że byliśmy zespołem, który był bliżej zwycięstwa niż przeciwnik, więc ten punkt smakuje dla nas trochę gorzko, bo w sytuacjach mieliśmy więcej — komentował na pomeczowej konferencji prasowej trener lublinian Gonçalo Feio. Nie sytuacje, a bramki są najważniejsze — ripostował opiekun gospodarzy Maciej Bartoszek.
Wyżej wymienione konfrontacje były jednak zaledwie skromnym preludium do tego, co dzień później wydarzyło się przy ul. Konwiktorskiej 6 w Warszawie, gdzie przy wparciu bardzo licznie zgromadzonych i żywiołowo dopingujących swoich ulubieńców fanów, warszawska Polonia bez większych problemów pokonała Olimpię Elbląg 2:0, zapewniając sobie tym samym bezapelacyjne mistrzostwo eWinner II ligi, premiowane rzecz jasna bezpośrednim awansem do Fortuna I ligi. Wynik spotkania otworzył w 27 minucie Paweł Tomczyk po dynamicznym rajdzie przez całą połowę rywali, poprzedzonym kapitalnym podaniem Mateusza Michalskiego, który nie zamierzał zadowolić się jedynie rolą asystenta, stawiając ostateczną pieczątkę w awansie Polonii na zaplecze Ekstraklasy, poprzez wykończenie w 44 minucie strzałem głową doskonałego podania w pole karne Michała Bajdura. Bardzo się cieszę, bo odhaczyłem już awans z II do I ligi, z I ligi do Ekstraklasy oraz mistrzostwo Polski, więc przychodząc tu, taki był mój cel, żeby awansować i bardzo się z tego cieszę. Bazuję na motoryce, jestem bardzo szybki i wiem, że chłopaki znają moje atuty, co wykorzystujemy i bardzo cieszymy się, że dało nam to bramkę na 1:0, bo później może się trochę cofnęliśmy, ale mieliśmy cały mecz pod kontrolą i tak naprawdę przeciwnik nie miał żadnej dogodnej sytuacji. W drodze powrotnej po meczu z Garbarnią tydzień temu, oglądaliśmy na laptopach i telefonach mecz Stomilu Olsztyn z Wisłą Puławy i to też pokazuje, jak mocną jesteśmy drużyną, że dwie kolejki przed końcem sezonu robimy awans i mistrzostwo II ligi, a to się nie bierze z przypadku, także chwała dla zawodników i sztabu, że zrobiliśmy ten awans znacznie szybciej. Zagrałem 10 meczów, w których zdobyłem 6 bramek + kilka asyst i tak jak powiedziałem — przychodząc tu chciałem i chcę dać z siebie maksa i bardzo się cieszę, że mogłem pomóc i jednocześnie sam siebie też trochę odbudować — mówił tuż po zakończeniu pomeczowej fety snajper „Czarnych Koszul” Paweł Tomczyk. Wynik nie jest pozytywny, ale jestem zadowolony z postawy zawodników i z tego, że chcieliśmy grać w piłkę. Graliśmy do przodu. (…) Mecz mógł się różnie potoczyć, ale już drugi raz przegrywamy z Polonią i drugi raz w podobny sposób. Z naszej strony było trochę więcej kultury gry, ale widać, że Polonia ma świetną jakość. (…) Trzeba dobrze wykorzystać okienko transferowe i nie schodzić z tego DNA, bo koniec końców wiem, że to się obroni i wszyscy będziemy szczęśliwi i mam nadzieję, że dożyjemy razem z Olimpii Elbląg takiego momentu, jaki zastała dziś Polonia Warszawa i będziemy się mogli cieszyć z tego awansu. Na taki awans składa się mnóstwo składników. Musimy kontynuować te rzeczy, które zrobiliśmy dobrze, a te rzeczy, które wyszły nam mniej dobrze poprawić i w nowym sezonie ruszyć z pełną pulą do ataku po punkty — komentował na konferencji prasowej trener Olimpii Elbląg Przemysław Gomułka, którego podopieczni w Warszawie ostatecznie stracili wszelkie matematyczne szanse na znalezienie się w strefie barażowej.
Krótko przed rozpoczęciem meczu w stolicy, matematyczne szanse na uratowanie drugoligowego bytu definitywnie straciła Siarka Tarnobrzeg, przegrywając u siebie Pogonią Siedlce 1:2. Goście objęli prowadzenie w 36 minucie po strzale Cezarego Demianiuka z okolic 7 metra. Co prawda już w 42 minucie nadzieję „Siarkowców” na utrzymanie przedłużył Igor Woś, wyrównując stan rywalizacji. Na niewiele się to jednak zdało, ponieważ na kwadrans przed zakończeniem spotkania, po koronkowej akcji przyjezdnych — stempel na degradacji Siarki ze szczebla centralnego, ekwilibrystycznym uderzeniem postawił wicelider klasyfikacji strzelców Damian Nowak, dla którego była to już 18 bramka w bieżącym sezonie.
Spory ciężar gatunkowy – tyle, że w kontekście walki o utrzymanie towarzyszył również konfrontacji, do jakiej w sobotę doszło na bocznym boisku obiektu w Lubinie, gdzie w „małych” derbach Dolnego Śląska rezerwy miejscowego Zagłębia zremisowały z Górnikiem Polkowice 1:1. W 34 minucie strzałem głową po dośrodkowaniu z lewego skrzydła gości na prowadzenie wyprowadził jeden z najbardziej doświadczonych zawodników ligi Mateusz Piątkowski. Gospodarze wyrównali w 73 minucie spotkania po bramce z rzutu wolnego autorstwa Dawida Pakulskiego.
Po bardzo bolesnej i dotkliwej porażce z zeszłego tygodnia w starciu z Wisłą Puławy, kolejne punkty stracił Stomil Olsztyn, który jedynie zremisował z nie mogącym być jeszcze do końca pewnym utrzymania Hutnikiem Kraków 1:1. Ewentualna wygrana oznaczałaby dla gospodarzy definitywne uratowanie ligowego bytu, jednak na świętowanie utrzymania ekipa z „Suchych Stawów” musi jeszcze trochę poczekać. W 48 minucie gości na prowadzenie strzałem z rzutu karnego wyprowadził Piotr Kurbiel, a w 65 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzałem głową stan rywalizacji wyrównał Dawid Kubowicz. Niestety, nie udało nam się stąd wyjechać z trzema punktami. Nie mniej jednak szanujemy ten punkt, a co nam to da w efekcie, zobaczymy. Na pewno musimy popracować nad finalizacją, bo dwa strzały w światło bramki, to jest zdecydowanie za mało. Nie liczę słupka i poprzeczki, bo to są uderzenia niecelne, ale mamy tutaj duże pole do poprawy. Gratulacje i podziękowania zarówno dla jednej, jak i drugiej ekipy, bo w tym upale oddali serducho, pomimo tego, że ten mecz nie należał do najpiękniejszych — stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec gości Szymon Grabowski. Gdybyśmy wygrali, przypieczętowalibyśmy utrzymanie, ale niestety nie zrealizowaliśmy tego, co chcieliśmy. Myślę, że z przebiegu tego spotkania remis jest chyba sprawiedliwy, bo tak naprawdę w pierwszej połowie dopisało nam szczęście, gdzie goście trafiali w słupek i poprzeczkę. (…) W drugiej połowie zrobiliśmy korekty w ustawieniu i ta gra wyglądała w naszym wykonaniu zdecydowanie lepiej. Nie udało się wygrać, ale uważam, że graliśmy z solidną drużyną walczącą o awans jak równy z równym i to jest taki prognostyk na przyszłość, ale warunkiem jest utrzymanie w tej lidze. Piłka uczy pokory i dopóki nie mamy 100% pewności, że jesteśmy utrzymani, to trzeba do tego podchodzić chłodno — skwitował wydarzenia boiskowe trener Hutnika Bartłomiej Bobla.
W drugim z niedzielnych spotkań rezerwy poznańskiego Lecha zremisowały ze Zniczem Pruszków 2:2. Bez wątpienia takie rozstrzygnięcie bardzo cieszy „rezerwistów” Lecha, (którzy tym sposobem definitywnie zapewnili sobie drugoligowy byt), a w dużym stopniu komplikuje sytuacje pruszkowian, którzy spadli na piąte miejsce w tabeli, mając zaledwie dwa oczka przewagi nad znajdującym się tuż pod strefą barażową Motorem Lublin, a perspektywa bezpośredniego awansu jest już jedynie matematyczna. Podopieczni trenera Mariusza Misiury mają czego żałować, tym bardziej że dali sobie odebrać prowadzenie na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, po bramce Mateusza Żukowskiego z rzutu karnego. Mimo to nie po raz pierwszy dużą klasę na pomeczowej konferencji prasowej zaprezentował wspomniany już trener Znicza Mariusz Misiura, który swoją wypowiedź rozpoczął od złożenia gratulacji dla Polonii Warszawa z okazji awansu do Fortuna 1 Ligi oraz trenera Rafała Smalca, a odnosząc się stricte do wydarzeń boiskowych, stwierdził m.in.: Jesteśmy bardzo rozczarowani. Pokazaliśmy, że Znicz Pruszków gra bardzo dobrze ofensywnie w piłkę, ale jeżeli tak w 88 minucie bronimy, to znaczy, że nie zasługujemy na miejsca 1-2 i te miejsca powinien zdobyć zespół, który jest bardziej zdyscyplinowany. Dużo wcześniej mogliśmy ten mecz zamknąć i uważam, że w 88 minucie daliśmy łatwo Lechowi okazje dojść do sytuacji. Gratuluję trenerowi przeciwników dobrego meczu. Uważam, że dla kibica był to dobry mecz, ale dla nas rozczarowujący, że dopisujemy sobie tylko 1 punkt. Przy okazji niniejszego spotkania, warto także odnotować bramkę Macieja Firleja z 55 minuty, która była jego 20 trafieniem w tym sezonie i na 2 kolejki przez zakończeniem sezonu prowadzi w klasyfikacji strzelców eWinner II ligi, z przewagą… 2 trafień nad drugim w owej klasyfikacji Damianem Nowakiem z Pogoni Siedlce.
W starciu zespołów, które w ostatnich kolejkach na tym etapie są ewidentnie pod formą i konsekwentnie trwonią uzyskaną głównie w początkowej fazie sezonu zdobycz punktową – Radunia Stężyca bezbramkowo zremisowała z KKS-em Kalisz. O ile zespół z Kalisza balansuje na granicy strefy barażowej, mając tyle samo punktów co znajdujący się tuż pod nią Motor Lublin, tak ekipa z Pomorza balansuje na granicy strefy spadkowej, mając zaledwie punkt przewagi nad otwierającym ją Górnikiem Polkowice.
Dla odmiany — im bliżej końca sezonu, tym coraz lepszą formę prezentuje Wisła Puławy, która po zaaplikowaniu trzech bramek Stomilowi Olsztyn w poprzedniej kolejce, tym razem na zakończenie tej serii gier rozgromiła u siebie rezerwy Śląska Wrocław 4:0, a po dublecie w ekipie dowodzonej przez trenera Mariusza Pawlaka zaliczyli Adrian Paluchowski i Dominik Banach. Co zrozumiałe, dumy z postawy swoich zawodników nie krył rzeczony trener Pawlak: Po ostatnim spotkaniu staraliśmy się, żeby zagrać co najmniej na tym poziomie, a uważam, że zagraliśmy jeszcze lepiej. (…) Ten zespół-ci chłopacy pokazują, że wierzą w to, co robimy i to jest najważniejsze. Myślę, że dla oka Wisła też dała dziś kibicom dużo radości. Tabela nie kłamie i jesteśmy dalej w grze o baraże. Porażka w Puławach bardzo komplikuje sytuacje wrocławian, którzy jeżeli chcą myśleć o uratowaniu drugoligowego bytu, muszą w dwóch ostatnich kolejkach zainkasować komplet punktów, licząc jednocześnie na potknięcia bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie.
Tomasz Figat