21 marca 2023, to dzień na który w Stalowej Woli czekali chyba wszyscy. Nie chodziło tylko o rozpoczęcie się formalnie wiosny, ale również na Hutniczą 15 przybył Ireneusz Pietrzykowski, w którym pokładali sobie wszyscy nadzieje – nadzieje na lepsze jutro.

Informacji o zwolnieniu Łukasza Surmy spodziewali się chyba wszyscy w Stalowej Woli. Chodź strata w hutniczym mieście do liderującej na ten moment Wieczystej Kraków wynosiła zaledwie punkt, to chyba nikt nie patrzył z optymizmem na poczynania zawodników w zielono-czarnych trykotach. Gdy wiadome było, że ŁKS Probudex Łagów nie przystąpi do rundy wiosennej już w zakulisowych rozmowach mówiło się, że przy wjeździe do miasta czeka Ireneusz Pietrzykowski. Gdy podano oficjalną informację o zwolnieniu legendy chorzowskiego klubu, to wszyscy oczekiwali tylko jednego następcy. Podczas pierwszej konferencji prasowej Wiesław Siembida powiedział, że nie zajął stanowiska prezesa by “siedzieć” w III lidze, a decyzja o zwolnieniu nie należała do najłatwiejszych. W pierwszych wypowiedziach nowego trenera dało się już wyczuć, że w Stalowej Woli grają wiosną o awans.

Debiut w Chełmie można było uznać za udany, aczkolwiek wszyscy czekali na 1 kwietnia na pojedynek z Wieczystą Kraków. W 37. minucie spotkanie Bartosz Pikuła dał prowadzenie gospodarzom, jednak w ostatniej akcji meczu gościom udało się wyrównać co powodowało, że nadal do lidera miejscowi tracili jedno oczko. Następne kolejki, to walka “łeb w łeb” z klubem ze stolicy małopolski, który był naszpikowany gwiazdami. Również mówiło się o bonusach dla klubów, które pokonają “Stalówkę” od prezesa ze stolicy małopolski Wojciecha Kwietnia. Gdy 27 maja Wieczysta potknęła się z Avią Świdnik, a zielono-czarni dzień później na wyjeździe ograli Sokół Sieniawa 4:0, to przewaga nad największym rywalem wynosiła już cztery oczka.

“I nadszedł dzień dzisiejszy”, a więc 10 czerwca, gdzie tego dnia miejscowi mieli przypieczętować awans przy pełnych trybunach przeciwko Wiśle Sandomierz. Kilka minut przed początkiem widowiska przyszła informacja z Podhala, że gospodarze pokonali Wieczystą 2:1 i wszyscy z Stalowej Woli odetchnęli z wielką ulgą, gdyż wiadomo już było, że od przyszłego sezonu w ponad 50-tysięcznym mieście zawita ponownie druga liga. Przy komplecie publiczności Stal ograła gości aż 7:0, a po meczu świętowaniu nie było końca

Po świętowaniu przyszedł czas na ciężką pracę, gdyż wiadomo było, że żeby nie powtórzyć historii rywala “zza miedzy” i nie spaść w debiutanckim sezonie należy wzmocnić szybko skład i zawodnicy muszą się odpowiednio skonsolidować. Pierwsze trzy mecze Stal grała na wyjeździe. Remis w Jastrzębiu, porażka z Pogonią i z rezerwami ŁKS-u. Jak wiadomo nie od dziś, że klub z robotniczego miasta, to “gorący teren” i już rozpoczęły się spekulacje nad posadą trenera. Ireneusz Pietrzykowski zdawał sobie sprawę, gdzie przychodzi i nie dawał sobie cały czas wejść na głowę. Po naprawdę ciężkim początku i praktycznie graniu w każdym meczu o posadę widać było, że “związek” przechodzi naprawdę bardzo duży kryzys. Gra wyglądała lepiej niż liczba punktów w tabeli, a wiadomo od zawsze, że za styl nikt dodatkowych punktów nie przyznaje. Rundę jesienną zakończyła na ostatnim miejscu gwarantującym utrzymanie z dorobkiem 21 punktów.

Po rozegraniu na ten moment 22 kolejek Stal klasyfikuje się na siódmej pozycji (Stal ma jeden zaległy mecz z Wisłą Puławy), a do szóstej lokaty dającej grę w barażach traci jedno oczko. Przed miejscowymi teraz czeka “kampania marcowa”, po której będzie można spróbować odpowiedzieć na pytanie: “ O co grają w tym sezonie zielono-czarni?”.

Zbliża się rok pracy Ireneusza Pietrzykowskiego przy Hutniczej. Jak w każdym związku są okresy lepsze i gorsze. Wydaje się, że największy dotychczasowy kryzys mają już za sobą. Drużyna praktycznie na każdą pozycję posiada zmiennika, który daje gwarancję, że w razie kontuzji bądź wykartkowania nie ma obaw strat jakościowych. Trener powtarza jak w mantrę, że liczy się każdy kolejny mecz i stara zdejmować presję. Wiadomo nie od dziś, że kibice Stali są w gorącej wodzie kąpani i wystarczy nie raz jeden gorszy bądź lepszy mecz by przechodzić w skrajności w skrajność. Dwa awanse w ciągu dwóch sezonów w Stalowej Woli wykonaniu 53-letniego trenera byłyby czymś niezwykłym, a pochodzącemu ze Staszowa szkoleniowcowi postawiono by pomnik. Należy jednak pamiętać, że trzy sezony temu zielono-czarni spadli z ligi po ostatnim pojedynku z dorobkiem bagatela 46 punktów.

Podsumowując prezes Wiesław Siembida wszedł prawie równy rok temu all in jak w pokerze dając posadę byłemu szkoleniowcowi ŁKS Łagów.  Czy jest to udany związek? Na tę chwilę należy stwierdzić, że tak. W futbolu nie ma drogi na skróty, a idealnym tego przykładem jest Ireneusz Pietrzykowski, który krok po kroku wspina się po drabinie wykonując świetną pracę w Łagowie, a teraz w Stalowej Woli.  Czy wykona kolejny krok w tej drabinie? Czas pokaże, jednakże ma ku temu spore argumenty.

Jarek Jurkiewicz