Jak co weekend ruszamy w miasto, aby sprawdzić co nas czeka na ligowych boiskach. Tym razem ze względu na przerwę reprezentacyjną odpuszczamy sobie kluby w Warszawie, Krakowie, Chorzowie i całe to zaplecze Ekstraklasy. Lecimy bardziej w kierunku Betclic 3. Ligi, a konkretnie do Łomży, Tarnobrzega oraz Słupska, gdzie spodziewamy się wielu emocji na boisku i na trybunach.
Od kilku tygodni nic nie elektryzuje lokalnej społeczności w Tarnobrzegu, jak sobotnia rywalizacja Siarki z Sandecją Nowy Sącz. Unoszącą się atmosferę tego meczu można było poczuć już dużo wcześniej, nie tylko na każdej z ulic Siarkowego Gródu, ale również w Mielcu, gdzie swoich sympatii do Sandecji nigdy nie kryła miejscowa Stal. Spotkanie po latach przy Alei Niepodległości 2 (ostatnia ligowa potyczka miała miejsce 20 lat temu) urosło więc do rangi najważniejszego, piłkarskiego wydarzenia tej jesieni nie tylko ze względu na układ ligowej tabeli, w której oba kluby zajmują miejsca na ligowym podium – Siarka to najniższe, a Sandecja najwyższe.
Gospodarze pod wodzą Dariusza Kantora mają za sobą słodko-gorzki miesiąc, w którym zdobyli komplet wyjazdowych punktów (Czarni Połaniec, KS Wiązownica, Świdniczanka Świdnik) oraz nie wygrali dwóch ostatnich, ligowych potyczek przed własną publicznością (remis z Podhalem i porażka z KSZO). W każdym z tych wymienionych spotkań Siarka prowadziła grę i zdobywała bramkę – głównie za sprawą swojego japońskiego Tsubasy. Kosei Ivao (6 goli – drugi najlepszy strzelec ligi), dla którego pobyt w Tarnobrzegu zdaje się być strzelecką odtrutką, w sobotę stanie przed szansą dołączenia do pięciu klubowych legend, które od 1989 roku w czterech spotkaniach pod rząd wpisywały się na listę strzelców.
Po spadku do Betlick 3. Ligi, różnymi liczbami i statystykami zachwyca Sandecja Nowy Sącz. Od samego startu rozgrywek, mierząc się z Wisłoką Dębica, Podlasiem Biała Podlaska, rezerwami Wisły, Czarnymi Połaniec, Lewartem Lubartów i KS Wiązownicą, jako jedyna drużyna w tej grupie nie przegrała jeszcze ligowego spotkania. Sześć podejść rywali do spadkowicza (w pięciu ostatnich palce maczali sędziowie, pokazując przeciwnikowi czerwone kartki) i ani jednego skutecznego. Do tego wyjątkowa forma, wyprowadzającego bramkowe ciosy Rafała Wolszyńskiego, dla którego dziewięć trafień normalnością było cztery lata temu, podczas jednego sezonu gry dla – wtedy jeszcze – drugoligowego Widzewa Łódź.
III LIGA – NAJWIĘCEJ PUNKTÓW W 2024 ROKU
Unia Skierniewice 51 punktów (bilans 16-3-3)
Siarka Tarnobrzeg 51 punktów (bilans 15-6-2)
ŁKS Łomża 49 punktów (bilans 14-3-4)
Star Starachowice 48 punktów (bilans 15-3-4)
Śląsk II Wrocław 48 punktów (bilans 14-6-2)
Zapowiadając najciekawsze wydarzenia tego weekendu na III-ligowych stadionach nie sposób nie spojrzeć w tabelę za 2024 rok. W gronie drużyn, które obok Siarki Tarnobrzeg przez ostatnie miesiące najczęściej zwyciężały znalazły się dwa kluby z gr. I. ŁKS Łomża i Unia Skierniewice od dłuższego czasu nie zwalniają tempa na trasie Betclic 2. Liga. Oba kluby mogą się podobać: prowadzą grę, regularnie punktują i mają dużo do powiedzenia w ofensywie, gdzie prym wiedzie dwóch najlepszych strzelców ligi. Kamil Sabiłło (Unia Skierniewice) i nasz środowy gość Hubert Antowiak. –Przygotowujemy się do tego spotkania, jak do każdego innego, ale na pewno ten mecz może ważyć trochę więcej pod względem emocji, gdzie spotkają się dwie najlepsze drużyny dotychczas – zapowiadał III-ligowy obieżyświat (Antkowiak grał we wszystkich grupach tych rozgrywek).
Trudno też nie być pod dużym i ogromnym wrażeniem pracy obu szkoleniowców. Odkąd stery na pachnącym świeżą farbą obiekcie w Skierniewicach (który swoją drogą musimy odwiedzić) przejął Kamil Socha, Unia przegrała tam tylko dwa ligowe spotkania. Jeszcze większa metamorfoza nastąpiła u gospodarzy sobotniego spotkania. Zamykający ligową tabelę jesienią poprzedniego sezonu klub z Łomży zmienił się nie do poznania pod wodzą Marcina Płuski. W sobotę ŁKS, aby wskoczyć na pierwsze miejsce potrzebuje wygranej na własnym terenie, gdzie przegrał w tym roku tylko raz z Bronią Radom. Unia, chcąc utrzymać fotel lidera, nie może pozwolić sobie na porażkę.
Na tym nie kończymy naszej III-ligowej wyliczanki, bo przecież grać w sobotę (nawet o 19:45 i minutę później) będą również inni. Jeszcze do niedawna starzy znajomi z zaplecza Ekstraklasy – czwarty w lidze Stomil Olsztyn i piąte w tabeli Wigry Suwałki. W drugiej grupie niepokonany beniaminek ze Słupska sprawdzi liderującą i wracającą do lepszego, piłkarskiego życia Flotę Świnoujście. Do tego sensacyjny lider trzeciej grupy z Gorzowa Wielkopolskiego, na którego warto zwrócić uwagę. I to wszystko tym razem bez żadnej konkurencji płynącej czy to z zagranicznych lig, czy też z boisk Ekstraklasy.
Hubert Mikusiński