Nigdy mu tego nie mówiliśmy, ale zawsze zazdrościliśmy Maćkowi miejscówki, w której sobie pomieszkuje. W południe zagrają mu hejnał, na Wawel też ma całkiem blisko, a i Kościół Mariacki na wyciągnięcie ręki. Dookoła również, aż roi się od piłkarskich drużyn – od Reymonta, przez Chałupnika, aż po Nową Hutę. Każdy kibic piłkarski w Krakowie – od Ekstraklasy do III ligi znajdzie coś dla siebie. Od poprzedniego tygodnia już bez Garbarni Kraków – zasłużonego dla tego miasta staruszka, który nagle opuścił III-ligowy poziom.
Na początek oczywiście warto pożonglować datami i poprzerzucać się historycznymi faktami, jak to w 1929 roku Garbarnia została wicemistrzem Polski, a dwa lata później sięgnęła po mistrzowski tytuł. Można również przypomnieć pewien fakt, że to właśnie tylko Kraków doczekał się, aż trzech drużyn mających w dorobku tytuł mistrzowski. W tak zwanym między czasie, przez blisko 17 lat, Brązowi byli klubem bezdomnym, po tym jak w latach 70 jej stadion zrównano z ziemią i postawiono tam pewien hotel. – Problem, który tam wystąpił ma ogromne podłoże historyczne, bo to przesiedlenie, za które klub otrzymał kasę przeżartą później spowodowało, że nie znalazł się żaden sponsor – tłumaczył nam Maciek Szcześniewski.
Mniej więcej tak zaczęły się problemy Garbarni, która zanim znalazła swój nowy ”dom” przy Rydlówce, przez lata musiała bujać się po innych krakowskich stadionach. To niestety nie pomagało utrzymać przy sobie większej rzeszy kibiców, starających się uciekać od dopingu przyprawionego o przekleństwa. – Nie ma co ukrywać, ale Garbarnia małą ma fan bazę, małą rzeszę fanów, która ten klub by mogła utrzymać – dodał Maciek. Atrakcyjny pod względem piłki nożnej Kraków i nieustanna, stadionowa tułaczka. Do tego długi oraz ligowa wegetacja, gdy klub ugrzązł na poziomie III ligi, a później spadł do IV ligi sprawiło, że zasłużony, ligowy staruszek z Krakowa, na wiele długich lat pozostał w ligowej mizerii. Wyjść z niej udało się (jak się później okazało na chwilę) niespodziewanie siedem lat temu w roli niespodziewanego beniaminka.
W oczekiwaniu na głębszą analizę Maćka odnośnie wszystkich problemów i zmartwień Garbarnii, która być może pojawi się na kanale warto pamiętać to, co wydarzyło się na drugoligowych boiskach w nieprawdopodobnym dla klubu z Krakowa sezonie 2017/2018. Okopana wówczas w dolnych rejonach tabeli Garbarnia nagle, w marcu rozpoczęła swój marsz ku górze tabeli od niespodziewanego zwycięstwa 1:0 w Tarnobrzegu. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać co stanie się dalej… Seria 13 spotkań bez porażki (10 zwycięstw) ulokowała RKS tuż za ligowym podium, które wówczas gwarantowało baraż (mecz i rewanż) o I ligę – jak się później okazało wygrany w Siedlcach.
Po 44 latach, bez strategicznego sponsora, bez znaczącego wsparcia miasta, ale za to z trenerem pracującym w klubie od czterech lat (Mirosław Hajdo po awansie padł ofiarą własnego sukcesu), Garbarnia Kraków przebiła sufit swoich piłkarskich możliwości. Rozgrywane przy Reymonta już na zapleczu Ekstraklasy spotkania, w towarzystwie garstki ludzi miały wymiar zarówno karykaturalny, jak i tymczasowy. Brązowi wygrali tylko pięć spotkań i co zrozumiałe wrócili tam, skąd przybyli. Na II-ligowym poziomie dawali radę przez kolejne cztery sezony (7, 7, 8 i 17 miejsce), aż do 2023 roku, kiedy to ratunku już nie było. Największa ilość ligowych porażek i marny dorobek punktowy oznaczał jedno…
Po spadku Garbarnia nie zdołała się otrząsnąć się na tyle, aby walczyć o rychły powrót. 10. miejsce w III lidze na koniec poprzedniego sezonu z udaną, pucharową przygodą w tle (pokonana m.in. Sandecja Nowy Sącz i Radomiak Radom) i… nagłe pożegnanie, bez żadnej próby ratunku. Brak gwarancji finansowych na prawidłowe funkcjonowanie pierwszego zespołu spowodował przywrócenie do ligi Unii Tarnów oraz budowę wszystkiego od nowa na poziomie V ligi.
Hubert Mikusiński